wtorek, 16 września 2008

17.09.1939 - krótki wpis osobisty


Jako pół-warszawiak, pół-kresowiak z pochodzenia, rocznicę tę traktuję równie osobiście, jak te związane z wydarzeniami z Powstania Warszawskiego. Postrzegam ją przez pryzmat "kadrów" z rodzinnych przekazów.

woj. wileńskie, pow. głębocki '39

Właściciel majątku spisuje testament, w którym ujęte jest polecenie uregulowania wszystkich jego zobowiązań (włącznie z ewentualnymi należnościami za mleko; spis zaczyna lista wsi, lasów i młynów), zbiera parobków (głównie Białorusinów!) i idzie "do lasu". Późniejsze poszukiwania przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż nie dają rezultatu.

Samotna nastolatka w panice przejeżdża na rowerze przez sowiecki posterunek, widząc "lepkie łapy", wyciągnięte w jej kierunku. Zostaje ostrzelana. Na szczęście niecelnie.

Wilno
. Młodzież z jednej klasy - niektóre dzieci pochodzenia żydowskiego wskazują krasnoarmiejcom swoich niedawnych kolegów i koleżanki, jako pomiot polskich biełych ruczek.

Całe rodziny, z tobołami, uciekają do centralnej Polski. Wiele dziesiątek kilometrów pokonywanych w ciągu dnia. Często w drewniakach. Po drodze wymieniają się z chłopami. Tytoń za coś do jedzenia. Szczęściarze ukrywają się w wagonach towarowych pociągów jadących do Warszawy. I modlą się, by na jakiejś stacji nikt nie zechciał do nich zajrzeć.

Sowiecki czołg w ramach "pokazówki" rozjeżdża polskiego cywila na kameralnym rynku małego miasteczka.

Warszawa. W wolno stojącym niewielkim domu żyje ok. 30 os. i kilkanaście psów i kotów. Rodzina.

A to był dopiero początek...

Brak komentarzy: